środa, 13 listopada 2013

Pierwsi w obronie przywilejów

Bezradność policji w walce z chuligaństwem staje się powoli normą. Niestety przyzwyczajamy się do tego. Stopniowo coraz więcej osób utwierdza się w przekonaniu, że mecz, juwenalna czy ostatnio również niektóre święta państwowe, muszą być powiązane z zadymami. Idziesz ma pochód? Licz się z tym, że będzie rozróba. Boisz się? Zostań w domu. Policja na pewno cię nie ochroni ani nie obroni. Przy okazji kolejnych chuligańskich wybryków, policja, głównie ustami rzecznika prasowego, pana Mariusza Sokołowskiego, przekonuje nas o swojej bezradności. „Nie mogliśmy”, „Nie jesteśmy w stanie”, „Uprzedzaliśmy”, „Patrolowaliśmy” - takie wyjaśnienia najczęściej słyszymy po wydarzeniach gdzie niszczone jest mienie publiczne i narażane zdrowie i życie postronnych ludzi. W takim razie po co nam policja? Kto ma ochraniać strażaków gaszących płonącą tęczę na pl. Zbawiciela w Warszawie? Coraz częściej przechodzimy nad takimi wydarzeniami do porządku dziennego. Myślimy: „no cóż... to normalne, tak ma być”.

Chuligańskie zamieszki w czasie Święta Niepodległości były już w 2011 roku. To samo odbyło się w 2012, a kolejna powtórka miała miejsce kilka dni temu. Co roku policja jest zaskoczona, nieprzygotowana, ma problemy z przemieszczaniem się i posiada za mało funkcjonariuszy.

Bardziej aktywna jest reakcja policji kiedy zaczniemy mówić np. o wydłużeniu okresu pracy policjanta, przed jego przejściem na tzw. rentę policyjną; albo o zlikwidowaniu 100% odpłatności za dni kiedy policjant przebywa na zwolnieniu lekarskim. Trudno oprzeć się wrażeniu, że policja zacieklej broni swoich przywilejów, niż porządku na ulicach i bezpieczeństwa zwykłych obywateli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz