piątek, 26 lipca 2013

Panu Biernackiemu podobają się pomysły Camerona

Nie trzeba było długo czekać na reakcję polskich polityków na pomysły brytyjskiego premiera Camerona w sprawie filtrowania internetowych stron pornograficznych. Jak donosi gazeta.pl [dostęp 26.07.2013] jeden z tuzów polskiej myśli politycznej, obecnie minister sprawiedliwości, pan Marek Biernacki z dużym zainteresowaniem wyraził się o pomysłach premiera Camerona: „Pomyślimy o przeniesieniu podobnych regulacji na grunt polski. Ochrona młodych ludzi powinna być naszym priorytetem”. Dzięki, „tato”!

Zdjęcie pochodzi ze strony premier.gov.pl

Aktualizacja [26.07.2013 23:35]

Warto odnotować również rozsądną wypowiedź Donalda Tuska w tym temacie: „Nie zakładamy żadnych działań ani prac, jeśli chodzi o blokowanie dostępu do legalnych treści, nawet jeśli nam estetycznie czy etycznie nie odpowiadają. Wolelibyśmy, żeby wspólnie czuwać, głównie rodzina czuwała, żeby dzieci nie miały dostępu do treści przeznaczonych wyłącznie dla dorosłych” [gazeta.pl, dostęp 26.07.2013]. I o to własnie chodzi: to rodzice (bądź dalsza rodzina) mają pilnować i zajmować się swoimi dziećmi, a nie pan minister pisać ustawy kontrolujące życie całego społeczeństwa.

środa, 24 lipca 2013

Kolejna walka z wiatrakami i marnotrawstwo publicznych pieniędzy

Internetowe wydanie dziennika The Guardian informuje o „wspaniałym” pomyśle premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. Chce on, aby każde gospodarstwo domowe, które ma dostęp do internetu, deklarowało czy chce mieć zainstalowane filtry blokujące strony pornograficzne. Ma to ułatwić walkę z pedofilią oraz ograniczyć dostęp do tzw. ekstremalnej pornografii zawierającej przemoc czy sceny gwałtu.

Całe szczęście, że ten pomysł nie będzie finansowany przez polskich podatników. Jest to bowiem kolejny przykład walki z wiatrakami, z czymś czego nie da się wyeliminować, a jedyne co mogą robić władze, to ograniczać i utrudniać dostęp do ww. treści. Niestety budując przy okazji kolejny potężny aparat represji, śledzenia, kar i sankcji. To jest śmieszne, żeby dorosły człowiek musiał tłumaczyć się innemu dorosłemu człowiekowi z tego, że chce mieć dostęp do internetowych serwisów pornograficznych. Jeśli pomysł pana Camerona zostanie zrealizowany w UK, to niestety za kilka lat również nasi decydenci będą przekonywać nas o konieczności wprowadzenia takich ograniczeń. Oczywiście dla naszego dobra.

środa, 17 lipca 2013

Mocny cios w polskie podziemie narkotykowe

Jak donosi gazeta.pl suwalscy policjanci odnieśli duży sukces w walce z przestępczością narkotykową. W czwartek 11-go lipca, w dwóch niezależnych od siebie akcjach, znaleźli łącznie 1,5 grama marihuany. Posiadacze narkotyków, 20-sto i 23-latek, zostali zatrzymani i usłyszeli zarzuty posiadania środków odurzających. Ponieważ, w zasadzie posiadanie każdej ilości narkotyku uznawane jest za przestępstwo, to grozi im do 3 lat pozbawienia wolności.

Smutne w tej sprawie jest to, że oto mamy kolejny przykład na mnożenie zakazów i narastającą penalizację naszego życia. Na pewno zadowoleni są z tego: minister finansów (więcej kasy), minister sprawiedliwości (więcej pracy = więcej kasy) i policjanci (więcej pracy = więcej kasy i przywilejów). Co jednak mają powiedzieć zwykli obywatele, którzy robiąc z pozoru niewinne i, co ważne nikomu nie szkodzące rzeczy, mogą zostać wsadzeni do więzienia? Jedyne zabawne akcenty tego wydarzenia, to komentarze osób czytających wspomniany na wstępie artykuł.

chris_yyz: Mysle, ze po tym ciosie polskie podziemie narkotykowe juz sie nie podniesie.

bartas1: Pies Kory wyjara więcej w weekend

poniedziałek, 15 lipca 2013

Złodziejstwo jest złodziejstwem

Posłowie z nadzwyczajnej komisji sejmowej, która pracuje nad zmianami w kodeksie karnym, chcą podniesienia limitu, od którego kradzież traktowana jest nie jak wykroczenie, a jak przestępstwo [wyborcza.pl, dostęp 15.07.2013]. Obecnie granica ta wynosi 250 zł, w przyszłości ma to być 400 zł i zmieniać się w zależności od kwoty stanowiącej ¼ płacy minimalnej. Oczywiście należy mieć świadomość, że podniesienie tego limitu nie oznacza całkowitej bezkarność złodziei sklepowych i kieszonkowców. Nadal bowiem sprawcy tzw. drobnych kradzieży mogą być karani grzywną, aresztem lub ograniczeniem wolności.

Ciekawe natomiast jest uzasadnianie przez policję i prokuraturę konieczności podniesienia tego limitu. Twierdzą oni, że dzięki temu zmniejszy im się ilość pracy, ponieważ nie będą musieli prowadzić czasochłonnych śledztw w wielu drobnych sprawach. To dziwne, ponieważ większość takich drobnych kradzieży jest zgłaszana na policję tylko wtedy, gdy sprawca zostanie załapany na gorącym uczynku i nie trzeba prowadzić jakiegoś drobiazgowego śledztwa w tej sprawie. Jeśli policja i prokuratura muszą w takich wypadkach wszczynać swoje czasochłonne procedury, to może powinno się te procedury usprawnić, zamiast iść na łatwiznę i zmieniać granicę kwalifikowalności kradzieży. Sporo do myślenia daje tu czas jaki zajął prokuraturze na ustalenie czy Andrzej Lepper, były wicepremier i lider Samoobrony, popełnił samobójstwo czy był zamordowany. Został on znaleziony martwy 5 sierpnia 2011 r. w warszawskiej siedzibie partii, a śledztwo w tej sprawie zakończyło się nieprawomocną decyzją w październiku 2012 roku [wp.pl, dostęp 15.07.2013]. Podobnie wygląda sprawa Brunona K. podejrzanego o chęć dokonania zamachu bombowego na instytucje rządowe i najważniejsze osoby w państwie. Choć aresztowanie miało miejsce 9 listopada 2012, to do tej pory nie został on osądzony, a prokuratura występuje do sądu o kolejne miesiące przedłużenia aresztu, aby mieć czas na przesłuchanie kolejnych świadków i zgromadzić kolejne opinie biegłych [rmf24.pl, dostęp 15.07.2013].

Dla porównania: Anders Breivik dokonał zamachu w Oslo i na wyspie Utoya 22 lipca 2011 roku, a 24 sierpnia 2012 r. został skazany (wyrok nieprawomocny, ale żadna ze stron nie wniosła odwołania) na 21 lat więzienia [tvn24.pl, dostęp 15.07.2013].

niedziela, 7 lipca 2013

Afera paliwowa. Straty budżetu szacowane na 300 milionów złotych

Portal gazeta.pl podał informację o wykryciu przez policję jednej z największych afer paliwowych ostatnich lat. Legalnie działająca firma z Krakowa odbarwiała tańszy, bo bezakcyzowy, olej opałowy, aby potem wprowadzić go na rynek jako olej napędowy. Ciekawe są dwa aspekty tej sprawy.

Pierwszy, oczywisty, jest taki, iż po raz kolejny przekonujemy się, że tam gdzie państwo w legalnym obrocie jakimś towarem nakłada zbyt wiele podatków, to zawsze znajdzie się ktoś komu będzie się opłacało zaryzykować i zrobić interes „na lewo”.

Drugą ciekawą rzeczą w tej sprawie są wypowiedzi biegłych z krakowskiego Instytutu Nafty i Gazu, powołanych zapewne przez prokuraturę prowadzącą sprawę. Twierdzą oni, że „stosowanie określonej technologii »odbarwiania« prowadzi w efekcie końcowym do uzyskania paliwa złej jakości, które w sposób przyspieszony powoduje korozję i mechaniczne zużywanie współpracujących elementów mechanicznych układu wtryskowego, cylindra, tłoków, a także układu wydechowego silnika spalinowego”. I dalej, że „jazda na takim oleju mogła doprowadzić do nieregularnej pracy silnika, a w skrajnym wypadku nawet jego nieruchomienia”. Szanowni eksperci, widocznie paliwo nie było aż tak złej jakości, skoro proceder trwał od 2006 roku (a więc przez 7 lat) i udało się na nim zarobić kilkaset milionów złotych. No, ale tej ciężej myślącej części społeczeństwa trzeba jakoś odpowiednio naświetlić całą sprawę i pokazać kto tu jest zły, a kto dobry.

sobota, 6 lipca 2013

„My chcemy władzy”

Ostatni weekend czerwca upłynął pod znakiem konwencji PO w Chorzowie, kongresu PiS w Sosnowcu oraz konwencji Solidarnej Polski w Krakowie. Generalnym przesłaniem wszystkich spotkań było hasło „chcemy władzy”. Ci, którzy już ją mają - chcą więcej, a Ci, którzy jeszcze jej nie mają - również chcą jej więcej. Schemat nabierania ludzi nie zmienia się zasadniczo, może tylko z czasem troszkę ewoluuje. Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej Polski, na konwencji w Krakowie obiecywał wprowadzenie systemu prezydenckiego, zmianę ordynacji wyborczej, zawieszenie finansowania partii z budżetu państwa oraz likwidację Senatu. Aż chce się powiedzieć „obiecanki-cacanki, a głupiemu radość”. Zdaje się, że większość z tych pomysłów była już wygłaszana przez przedstawicieli tej lub innej partii politycznej, przy okazji którejś kampanii wyborczej.

Panowie politycy! Jeśli chcecie być pewni poparcia większości społeczeństwa, to jest tylko jedna rada: mówcie, że kiedy dojdziecie do władzy, to wprowadzicie taki system, który pozwoli rozliczać Waszą pracę i ewentualnie karać Was za Wasze błędy lub brak działania. Nic więcej nie musicie obiecywać.